sobota, 21 czerwca 2014

INFORMACJA

Hej, hej, to nie rozdział,chce tylko napisać,że mam maaaałą karę,za urwanie się z domu i palnięcie do miasta + teraz dochodzą jeszcze oceny na koniec roku,które straaasznie się pogorszyły - ze średniej 5:44 spadłam na 3:64 - w dodatku popsuł mi się tablet i nie mam jak napisać rozdziału,wstawię jak tylko skończy mi się kara,która na razie jest do odwołania,idk kiedy.

Jeszcze raz przepraszam.I zapraszam na ten przecudne ff o Larrym,jeśli jesteście zainteresowani : Summer Love 

xx Much Love

czwartek, 22 maja 2014

ROZDZIAŁ 2



JUSTIN'S POV


" Czyli mam rozumieć, że dostałeś pracę za ocalenie kobiety przed kradzieżą torebki '' zapytała mama śmiejąc się i zmywając naczynia po obiedzie.

" Jakiś ty dobry. " prychnęła moja siostra Jazzy, opierając się o blat kuchenny. Czasami mnie tak irytuje... " Oh,zamknij się gówniaro. " rzuciłem biorąc łyk wody,czego od razu pożałowałem, ponieważ mama w mgnieniu oka znalazła się przy mnie uderzając w tył mojej głowy, powodując, że się zakrztusiłem, kiedy ciecz wyleciała z moich ust. " Język Justin! " " Właśnie Justin, język. Jak chcesz się pokazać w nowej pracy z tak nie wychowanej strony? " zaśmiała się Jazzy wytykając język w moją stronę, kiedy posłałem jej mordercze spojrzenie. " No dobra, gadaj dla kogo będziesz pracował? " zapytała siadając na krześle obok mnie. Od razu przypomniałem sobie nasze spotkanie w biurze. Zaczynając od jej długich,blond włosów,sukienki ozdabiającej jej niesamowitą figurę, idealnych nóg, ciętego, nieuprzejmego języka, kończąc na idealnych oczach i ustach, których tak bardzo chciał posmakować. Co się ze mną dzieje? Jeszcze nigdy nie myślałem w taki sposób o dziewczynie. Zazwyczaj byłem zbyt zajęty dodatkowymi pracami, aby mieć czas na takie rzeczy. Dwójka moich najlepszych przyjaciół nawet uważała, że jestem gejem. Co oczywiście nie jest prawdą, ale widząc moje małe zainteresowanie dziewczynami mogli tak pomyśleć.

*flashback*


"O kurwa,stary,patrz na tą" zwrócił się Ryan do Chaza,kiedy przyglądał się dziewczynie wywijającej przed nim swoim tyłkiem,okrywającym jedynie przez kawałek sznurka mający służyć jako coś w rodzaju majtek,które na pewno nie powinny być dopuszczone do sprzedaży. "Moja lepsza,prawda kochanie?"zapytał Chaz drugiej dziewczyny,trzymając jej gołe piersi po czym brutalnie wpił się w jej usta.Tak,dobrze myślicie,jesteśmy w klubie ze striptizem i sam nie wiem co ja tu robię.Chłopaki powiedzieli,że mają dla mnie niespodziankę,a kiedy już się tu znaleźliśmy nie pozwolili mi wyjść.I tak oto siedzę tutaj już jakąś dobrą godzinę,między tymi dwoma erotomanami,nudząc się i grając w Happy Jump'a,na zmianę z Flappy Bird'em.Początkowo jakaś ruda próbowała mnie zadowolić kręcać tyłkiem przed moją twarzą i pocierając moje kroczę,jednak szybko ją odgoniłem za czym mógłbym zrobić coś czego bym żałował.Nie chciałem z nią uprawiać seksu,pomimo tego,że kręcą mnie rudę,ale zrozumcie,jestem facetem i taki ruch mnie po prostu pobudza. "Ej,stary,wszystko ok?"zapytał Ryan patrząc się na mnie,kiedy w tym czasie poruszał palcem w kobiecie,która już teraz była bez majtek i jęczała z roskoszy.Obrzydliwe jest robić takie rzeczy w miejscach publicznym i widać,że chłopakom wcale to nie przeszkada,ale mówiłem już,że jestem tylko facetem i ten widok poruszył mojego kolegę.Próbując nie zwracać na to uwagi skupiłem się ponownie na telefonie mrucząc odpowiedź. "Jasne,czemu pytasz?" "Nie,po prostu siedzisz ciągle przed tym telefonem i nie zwracasz uwagi na żadną z tych pięknych pań." odwrócił się w stronę dziewczyny,która w tym momencie miała głowę odrzuconą do tyłu i jęczała coraz głośniej informując wszystkich tu zgromadzonych,że zaraz dojdzie.Ona ma może jakieś 17 lat,jak może się tak nie szanować? "Czy tak bardzo ci to przeszkadza?" powiedziałem trochę głośniej próbując przekrzyczeć jęki dziewczyny."Nie,po prostu nie wiem jak można siedzieć tylko i wyłącznie z telefonem w takim miejscu jak to."zmarszczył brwi.Wyjmując palce z dziewczyny ucałował jej piersi,kiedy ta zwróciła się do niego z naburmuszoną miną."Dlaczego przestałeś?"usłyszałem jej seksowny,zdyszany głos,przez co kolega w moich spodniach nieco się napiął.Muszę stąd jak najszybciej wyjść. "Dokończymy na górzę,idź,ja zaraz przyjdę."powiedział całując ją namiętnie po czym ta z figlarnym uśmieszkiem udała się w wyznaczone miejsce. "Słuchaj stary." zwrócił się do mnie kładąc rękę na moim ramieniu,którą szybko zrzuciłem,na co ten się zaśmiał.Nie ma w tym nic śmiesznego."Przez całą szkołe nigdy nie widziałem cię razem z dziewczyną.Zawsze ich unikałeś,nawet jeśli podrywała cię najseksowniejsza laska w szkole,ty zbywałeś ją mówiąc,że musisz się uczyć lub pomóc rodzicom.Powiedz mi Justin,czy ty jesteś gejem?" zapytał na co momentalnie zachłysnąłem się powietrzem.Spojrzałem na niego zszokowany. "Stary,odbiło ci?Skąd ci to przyszło do głowy?" wydukałem czując się zażenowany cała sytuacją.Jego najlepszy kumpel tak sądzi? "Nie,tylko chodzi o to,że...jesteśmy tutaj,tak?Wokół pełno lasek,do wyboru,do koloru,a ty po prostu siedzisz na telefonie nie zwracając na nic uwagi."wytłumaczył przez co poczułem się jeszcze gorzej.Czy zachowuję się jak gej? "Po prostu nie chcę jeszcze uprawiać seksu,zwłaszcza z osobą,której imienia nie znam." rzuciłem mu groźne spojrzenie,na co ten się zaśmiał."Wiem jak się nazywa."powiedział drapiąc się po szyi."Serio,jak?" "Becky." "Właśnie to wymyśliłeś" uderzyłem go w klatkę na co ten parsknął śmiechem."Dobra,to ja lecę.Kobieta na mnie czeka." mrugnął stając i odchodząc.


"Powodzenia"rzuciłem śmiejąc się i kierując w stronę wyjścia.



*The end of Flashback*

"Ej!" krzyknęła Jazzy pstrykając mi palcami przed twarzą.Szybko się ocknąłem odkładając to niezręczne wspomnienie w niepamięć."Co?" "Pytałam kogo będziesz ochroniarzem." zaśmiała się na ostatnie słowo na co przewróciłem oczami."Jade McCanzie" powiedziałem z rozmarzonym wyrazem twarzy lekko sie usmiechając. "Co?!"wykrzyknęła przez co się przestraszyłem.O co tej małolacie chodzi? "O co ci chodzi?" "O co mi chodzi?Chodzę z nią do klasy.Ma 15 lat." uśmiechnęła się ironicznie.Uśmiech od razu zmył się z mojej twarzy. 15 lat? ! Jak. .przecież, ...ona jest taka. .. Jak mogła spodobać mi się dziewczyna w wieku mojej siostry? Przecież to jeszcze dziecko.. .chyba. "Justin ostrzegam cię, nie zbliżaj się do tego dziecka.Bóg wie co jej rodzice mogą ci zrobić. " dramatyzowała mama, na co przewróciłem oczami. I tak bym tego nie zrobił. Po pierwsze;teraz już wiem, że jest za młoda, po drugie ;nawet bym nie wiedział jak się za to zabrać.Tak, wiem, jestem cipą. "Nie no, teraz to będę miała przesrane. " Jazzy chodziła w kółko po kuchni trzymając się za głowę. "Mów o co chodzi Jazz. "Warknąłem już lekko podirytowany jej zachowaniem. "Nie będę miała życia w szkole.! Wiesz jaką ona jest wpływową osobą? Zawsze opowiadała, że uwielbia gnębić swoich ochroniarzy,a jeśli dowie się,że jesteś moim bratem zacznie gnębić mnie!" słowa Jazzy sparaliżowały moje ciało.Moja siostra nie może być przeze mnie nie lubiana,ale z drugiej strony Jade nie wydawała się być taka.Chociaż ta jej arogancja i sposób bycia... "Nie przyznasz się,że jesteś moją siostrą."powiedziałem po dłuższym zastanowieniu,kiedy mentalnie przybiłem sobie piątkę.



* * * * * * * * * * * * * * * *



Szedłem bogatymi ulicami Nowego Jorku kierując się ja wybrzeża miasta do willi,w której teraz będę spędzał większość czasu.Bring me the horizon "Can you feel my heart" rozbrzmiewało w moich słuchawkach podłaczonych do starej,pękniętej Nokii.No sorry,nie chcę marnować pieniędzy na taką głupotę.Po drodze długo rozmyślałem o wszystkich.Czy ja i Jade będziemy wrogami?A może nie jest taka jak opowiadała moja siostra przez większość ostatnich godzin.Może,kiedy będziemy mieć lepsze kontakty będę mógł jej powiedzieć o Jazzy.Ale czy będzie chciała ze mną przebywać?Porównując ją do mnie...To w ogóle nie ta liga. -Ona,wyrafinowana,z wyższych sfer,może mieć wszystko co tylko chcę,zapewne jest rozpieszczona. -Ja,zwykły,można powiedzieć nawet biedny chłopak ze starymi ciuchami,grający pod teatrami i różnymi budynkami,aby zarobić.Mogę się założyć,że ona nawet nie wie co to praca. Przerwałem swoje rozmyślenia,kiedy sprawdzając adres zorientowałem się,że jestem na miejscu.Dom,a raczej willa była dwu-albo może i więcej-piętrowa.Ogromny ogródek był naprawdę zadbany co świadczyło o tym,że pewnie mieli ogrodnika.Widok zapierał dech w piersiach.Ile to musiało kosztować,jest 20 razy większe od mojego mieszkania. Przełykając ciężko ślinę po raz setny rozważałem czy przypadkiem się nie wycofać i uciec.Boże,ale ze mnie idiota,co by sobie ludzie później pomyśleli. Niepewnie nacisnąłem domofon,czekając,aż ktoś odbierze,kiedy odezwał się nieznajomy głos."Rezydencja państwa McCanzie'ich,w czym mogę pomóc?" delikatny głos starszej kobiety upewnił mnie,że znajduję się w dobrym miejscu. "Uhm,ja właśnie do nich.Jestem Justin Bieber,mam pracować jako ochroniarz panny Jade."powiedziałem mocno zdenerwowany.Nawet nie wiedziałem jak mam mówić w ich otoczeniu.Czy za wulgaryzm mógłbym zostać wylany?"Ach tak,wchódź."powiedziała,kiedy usłyszałem piknięcie i brama się otworzyła.Czy ja w ogóletu pasuję?A co jeśli mnie tu nie chcą?Zamknij się idioto,przecież sami zaproponowali ci tę pracę.Mentalnie udedzyłem się z otwartej dłoni w głowę.Od tego wszystkiego zaczynam świrować.Niedługo może zacznę gadać sam do siebie? Prychnąłem pod nosem kręcąc w niedowierzaniu głową po czym delikatnym,lecz stanowczhm krokiem ruszyłem rzed siebie.Nie wiedząc przez które drzwi wejść zdecydowałem się wybrać te na środku,bo wyglądały najbardziej 'oficjalnie'.Zapukałem lekko i kiedy chciałem złapać za klamkę ktoś mnie uprzedził.W drzwiach stanęła niska,starsza kobieta ubrana w spódnicę do kolan,białą elegancką bluzkę i czarny żakiet.Czy mówiłem już,że tu nie pasuję? Kobieta przejechała po mnie wzrokiem po czym posłała mi uśmiech wpuszczając do środka.Co ja mam z tymi starszymi kobietami?! "Idź korytarzem i w lewo,tam jest salon,wszyscy na ciebie czekają..Powodzenia." i z tymi słowami odeszła.Mam się bać? Rozejrzałem się dokoło,a to co zobaczyłem ponownie zaparło mi dech w piersiach.Wszystko było takie ładne,drewniane,błyszczące ściany,pejzaże na suficie.Wydaję mi się,że te żyrandole są z prawdziwymi diamentami.Jak oni się tego dorobili? "Dzień Dobry."powiedziałem niepewnie trzymając ręce w kieszeniach moich starych spodni.

Wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu zwrócili na mnie swoją uwagę.Pani Kristina odpowiedziała mi uśmiechem,natomiast pan Jim rzucił suche 'Witaj' przez co po moich plecach przeszły dreszcze.Na fotelu siedziała młoda dziewczyna,bardzo podobna do Jade,lecz widać,że młodsza.Odkładając konsolę do gier uśmiechnęła się do mnie po czym szybko stanęła obok. "Hej,jestem Juicy."wyciągnęła do mnie rękę na co się uśmiechnąłem.To już kolejna miła osoba w tym domu."Jak Juicy J?"zaśmiałem się,co zawtórowała."Tak,właśnie tak.I nawet rapuję trochę jak on."wypchnęła klatkę piersiową do góry udając dumę na co ponownie parsknąłem śmiechem."Musisz mi kiedyś coś zapodać." uśmiechnąłem się patrząc na nią z góry.Sięgała mi do klatki piersiowej.Miała może 150-155cm."Jasne.Grasz w Fifę?"zapytała zalotnie unosząc brew na co miałem ochotę znowu się roześmiać.Uwielbiam ją. "Daj spokój młoda,nawet nie masz co próbować."Usłyszałem zza moich pleców,a kiedy się odwróciłem moja szczęka opadła.Dwa metry przede mną stał najprawdziwszy anioł,którego tak pragnąłem dotknąć,chociaż dziwnie by to wyglądało w oczach innych.Wyobraźcie sobie,że podchodzi do was chłopak i pyta się czy może cię dotknąć,następnie dźgając cię palcem w policzek.Idiotyczne,wiem. "A ty to może stara?" odpysknęła Juicy wpatrując się w złości na Moją Boginię.Od teraz tak będę na nią mówił.Moja Bogini.Fajnie."Przynajmniej starsza od ciebie." przeszła koło mnie zarzucając włosami na moją twarz ."Zamknij buzię bo ci mucha wpadnie."szepnęła mi do ucha,kiedy po moim ciele przeszedł dreszcz.Taki przyjemny. Widząc jak siada na fotelu,gdzie wcześniej siedziała Juicy zwróciłem uwagę na jej strój.




Wyglądała niesamowicie.Po dłuższej chwili zorientowałem się,że stoję na środku pokoju wpatrując się w nią jak Polak na szczura na stacji metra.Tak,to dziwny widok,doświadczyłem już nie raz. "Widzę Justin,że ominęła cię atrakcja mojej córki,i dlatego mam dla ciebie kilka zasad.Usiądź proszę."wskazała na kanapę naprzeciw niej,gdzie szybko się udałem."Jako ochroniarz mojej córki masz zakaz naruszania jej przestrzeni osobistej lub robienia czegoś na co nie będzie się zgadzać.Zabrania ci się mieć z nią jakiś głębszych więzi,zwracając uwagę na to,że ma tylko 15 lat.Po drugie,masz wykonywać jej polecenia jedynie te,które mają sens i nie są idiotyczne."zwróciła się teraz do Jade na co ta wywróciła oczami."A teraz pytanie,tylko proszę,odpowiedz szczerze."zaznaczyła na co pokiwałem głową."czy należysz do chłopaków,którzy wykorzystują dziewczyny dla własnych potrzeb?"powiedzieć,że to pytanie było krępujące to za mało.To było okropne."Uhm,ja jeszcze..n-nigdy nie miałem bliskiego stosunku z dziewczyną."wymruczałem czując jak moje policzki stają się czerwone,szybko spuściłem głowę w zażenowaniu."Oh,to...interesujące."kobieta wyraźnie była zaskoczona,ale co na to poradzę?Mam o wiele ważniejsze rzeczy na głowie niż zajmowanie się dziewczynami. Słysząc stłumiony śmiech zwróciłem uwagę skąd on dochodził.Widząc Jade całą czerwoną,z pięścią w buzi próbującą się nie roześmiać jeszcze bardziej spłonąłem ze wstydu.Świetnie,teraz i ona pewnie myśli,że jestem gejem. "Dobrze,tu masz broń,mam nadzieję,że umiesz się nią posługiwać?"zwróciłem uwagę na pana Jima,unoszącego brwi w wyczekiwaniu na co pokiwałem głową."Świetnie,teraz idź z Jade,aby pokazała ci dom,a wieczorem porozmawiamy o reszcie rzeczy takich jak twoje zarobki,wizerunek,godziny pracy lub zamieszkanie tutaj."chwila,jaki wizerunek,jakie mieszkanie tutaj?! w duchu byłem przerażony co mogą ze mną zrobić jednak nie dałem tego po sobie poznać.Bez słowa ruszyłem za Jade,która stała już zniecierpliwiona opierając się o framugę. Kiedy zwiedziliśmy już cały dom udaliśmy się do niej do pokoju.Szczerze mówiąc był dziwny.Z jednej strony róż i te wszystkie słodkie rzeczy,a z drugiej czarne ściany pomieszane z niebieskim,deskorolka przywieszona na ścianę,czaszki i różne dziwne symbole.To wyglądało jak pokój nastoletniego chłopaka. "Ładny dom."przyznałem zgodnie z prawdą nadal się rozglądając. "Oh zamknij się już,irytujesz mnie." warknęła,kiedy moje złe przeczucia się potwierdziły.Westchnąłem z rezygnacją.Widać,że nie będzie łatwo.Ale jestem Justin Bieber i wywiązuje się z każdej pracy.Jeszcze to udowodnię.


_______________________________________________________________________

Heeej,Witam z 2 ! Tak jak mówiłam;Czwartek :D

Trochę tutaj pozmieniałam,mianowicie;

-treść pisana jest na szarym tle,ponieważ moja kochana Lena ścigała mnie,abym dodała rozdział hehe więc zamiast przepisywać po prostu skopiowałam,czego mamy tu skutek.

-zamiast pisać od myślników zaczęłam pisać "",ponieważ przyzwyczaiłam się do tego na moim drugim blogu / tłumaczeniu,które również polecam !


(rozdziały są tam ostatnio dość rzadko,ponieważ jest drobny problem z rozdziałami na jbff i są na razie do 15 sooo...)

-jeśli są błędy(a może być ich duuużo,ponieważ pisane na tablecie z gównianą klawiaturą itp.) to nie zrażajcie się,poprawię.

-jeżeli w opowiadaniu zmieniłam kolor włosów bohaterce lub coś w tym stylu,przepraszam.Po prostu na początku miała być to Miley,ale stwierdziłam,że wybiorę bardziej oryginalną,która nie pojawia się w fanficach.Powtarzam,poprawię prawdopodobnie jutro,kiedy będę sprawdzać,dzisiaj już nie mam czasu.

A TERAZ PORA NA KOMENTARZE !! <3

Możecie również wysyłać link tego opowiadania do każdego kto takie czyta.Darmowa reklama zawsze spoko, a szukam czytelników :D





niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 1

No one POV's


Kobieta w średnim wieku ubrana w beżową marynarkę powolnym krokiem przemierzała najbogatsze ulice Nowego Jorku kierując się do wieżowca oddalonego o niecały kilometr,gdzie za 20 minut powinien rozpocząć się casting na ochroniarza córki najbogatszego małżeństwa w mieście;państwa McCanzie,właścicieli kilkunastu najlepszych hoteli na całym świecie,oraz agencji modelek w Paryżu.

Rozkoszując się świeżym powietrzem dźwięk telefonu dochodzącego z jej drogocennej,skórzanej torebki rozbrzmiał w jej uszach.Siadając na ławce wygrzebała komórkę,jednak za czym zdążyła odebrać torebka została wyrwana z jej posiadania.Kobieta spanikowana nie wiedząc co zrobić;zaczęła krzyczeć.Nie mogła stracić tej cennej rzeczy.Jej zawartość można było wycenić na dobre kilkanaście milionów;karty kredytowe,prawo jazdy,dowód osobisty,wszystkie najważniejsze dokumenty.W pewnym momencie otrząsając się,zauważyła,że człowiek,próbujący ją okraść leży teraz na trawniku,a nad nim klęczy mężczyzna okładający go pięściami.Kobieta szybko pobiegła w tamto miejsce po drodze dzwoniąc na pobliski posterunek policji.

-Trzymaj go chłopcze,policja już jest.-odezwała się  po chwili widząc jak z radiowozu zaparkowanego kilkanaście metrów od nich wysiadają dwaj policjanci i kierują się w ich stronę.Chłopak widząc mężczyzn przekazał im złodzieja oddając torebkę właścicielce.

-Pani torebka.-odezwał się lekko zdyszany.Kobieta po raz pierwszy zwróciła uwagę na jego wygląd.Młody chłopak nie mający więcej niż 20 lat.Ubrany był w biały t-shirt,a z jego bioder luźno zwisały szare dresy.Podczas 'walki' chłopak upuścił czapkę i w odwecie można było zobaczyć jego ciemne blond włosy opadające na czoło w postaci grzywki;dzięki której wyglądał jeszcze młodziej.Na nogach miał lekko zniszczone,niebieskie vansy. Cały strój uwydatniała para diamentowych kolczyków i kilka nieśmiertelników zwisających z jego szyi.Jednak tatuaże ozdabiające jego ciało i spore mięśnie prześwitujące przez koszulkę świadczyły o jego dojrzałości fizycznej.
Wysportowany,młody,umięśniony...

(tu nie ma tatuaży,ale wiecie o co chodzi.)

W pewnej chwili w głowie kobiety pojawił się bardzo dobry według niej pomysł.

-Proszę Pani?-rozmyślenia przerwał jej chłopak machając jej torebką przed oczami.

-Uhm,oh,tak,dziękuję ci bardzo.-uśmiechnęła się życzliwie.-Jesteś cały?-zapytała z troską,nie widząc nawet najmniejszego zadrapania na ciele chłopaka.

-Tak,jak widać,wszystko w porządku.- uśmiechnął się wskazując rękami na swoje ciało.W dodatku dobrze wychowany. 

-To...ja już będę się zbierać.-powiedział po dłuższej chwili niezręcznej cisy,w której słychać było tylko ciche rozmowy policjantów.Kiedy chciał się odwrócić kobieta szybko chwyciła go za ramię.

-Zaczekaj chwilkę,mam dla ciebie pewną propozycję.-uśmiechnęła się triumfalnie,kiedy chłopak uniósł pytająco brwi.

~ * ~
-Pan Justin Bieber proszony do biura.- zawołała dość młoda,ciemnowłosa sekretarka,widząc zdenerwowanie chłopaka lekko się zaśmiała.Blondyn nie bardzo miał ochotę bawić się w niańkę,jednak wiedział,że państwo McCanzie to zamożni ludzie,a pieniądze były mu teraz bardzo potrzebne.Jedyną LEGALNĄ rzeczą,na której mógł zarabiać było śpiewanie pod różnymi budynkami,gdyż nikt nie chciał zatrudnić "małolata bez wykształcenia".

Wycierając spocone dłonie o wierzch spodni wstał,po czym przeczesując palcami włosy udał się w miejsce wskazane przez sekretarkę.Zapukał lekko w drzwi,słysząc 'proszę' niepewnie nacisnął klamkę.

-Dzień Dobry.-przywitał się kulturalnie,pomimo,że kilka minut temu widział się z panią McCanzie,nie chciał wypaść źle przed jej mężem.W gruncie rzeczy potrzebował tej pracy.Cholera,on musiał dostać tę pracę!

-Usiądź proszę.-odrzekł pan McCanzie z powagą wypisaną na twarzy,jednak jego żona ciągle utrzymywała swój perfekcyjnie biały uśmiech.Ciekawe ile za niego dała?

-Przedstaw się.-powiedziała pisząc coś w notesie,kątem oka spoglądając na chłopaka.Przełykając nerwowo ślinę odpowiedział.-Nazywam się Justin Bieber i mam 20 lat.

-Uczysz się?-zadała kolejne pytanie.Dla chłopaka było to dość trudne pytanie,kochał sztukę i od zawsze chciał dostać się na studia z tym kierunkiem,jednak finanse jak i sprawy rodzinne nie pozwoliły mu na to.

Ciężko westchnął.-Przerwałem naukę 7 miesięcy temu z powodu problemów rodzinnych.Mój tata wyjechał ponownie na służbę do Afganistanu,więc teraz ja jestem jedynym mężczyzną w domu,nie licząc mojego 15 letniego brata,który nie jest dość inteligentny.-zachichotał chłopak na wyobrażenie sobie Jaxona jako potężnego mężczyznę.Zawsze był dla niego strasznie przesłodzony,jednak za to go kochał.

Ta  wiadomość zaskoczyła małżeństwo,chociaż kobiecie w pewien sposób to zaimponowało.Widać było,że chłopakowi zależało na dobrobycie rodziny,a także na wychowaniu rodzeństwa we właściwy sposób.Pan McCanzie był jednak innego zdania,mianowicie sądził,że porzucenie szkoły i problemy rodzinne mogły sprowadzić go na nieodpowiednią drogę tzw.narkotyki,alkohol,a nawet kradzież.Nie chciał chuligana w swoim domu,zwłaszcza,kiedy miał przebywać z jego córką większość czasu.

-Czyli jesteś głowa rodziny?-zaśmiała się kobieta,na co chłopak jej zawtórował.

-Tak,można tak powiedzieć.

-To świetnie.-ponownie zapisała coś w notesie.-Jim,zadaj mu pytania, muszę wszystko udokumentować.-zwróciła się do męża szturchając go lekko.Ten tylko pokiwał głową.Więc ma na imię Jim.

-Bierzesz narkotyki?- zapytał szybko,lecz nie tracąc czasu chłopak odpowiedział w tym samym tempie.

-Nie.

Brałeś?

-Nigdy.

-Imprezujesz?

-Jestem zbyt zajęty domem i dorabianiem.Nie mam wielu znajomych.Uprzedzając pana kolejne pytanie;nie,nie piję.

-Miałeś problemy z policją,lub robisz coś nielegalnie? - uniósł brwi,przez co Justinowi od razu zachciało się śmiać.Aż na takiego wygląda? Dilerka czy bójki? Nigdy,został inaczej wychowany.

-Mam czystą kartę,nigdy nie złamałem prawa ani nie pracuję nielegalnie.To nie moja bajka.-rzucił szybko rozsiadając się wygodnie na krzesełku.To może trochę potrwać.

-Dlaczego mam ci uwierzyć? -zapytał podejrzliwie na co żona pacnęła go lekko w głowę.

-Proszę srawdzić w kartotece policyjnej.-odpowiedział za czym pani McCanzie mogła coś dodać i uśmiechnął się dumnie.Nic na niego nie ma.

-Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się coś ukraść?

-Jim!- zwróciła mu uwagę żona,jednak ten ją zignorował oczekując odpowiedzi.

-W 2 klasie ukradłem cukierka ze sklepu.-mężczyzna podniósł brwi wyczekując na dalszy ciąg.-Miałem takie poczucie winy,że oddałem dwa.-uśmiechnął się na stare wspomnienia z dzieciństwa.

-Daj już spokój Jim.-westchnęła zirytowana pytaniami męża kobieta.Nie sądziła,że będzie on aż tak bardzo podejrzliwy.-Więc Justin,podstawowe pytanie.W przypadku,gdyby coś zagrażało życie naszej córki,co oczywiście raczej się nie zdarzy,ale wiesz,okup i te sprawy.-pokiwał głowa na znak,że rozumie.-Czy jesteś gotowy poświęcić zdrowie,a nawet życie dla dobra naszej córki?-chłopak zaczerpnął mocno powietrza na drugą część jej wypowiedzi.Po dłuższej chwili pokiwał głowa i niepewnie odpowiedział.-Tak,jednak muszę mieć pewność,że moja rodzina będzie miała w tym zysk.

-To oczywiste,jeśli dostaniesz tę pracę zostaniesz ubezpieczony na 900 tysięcy dolarów.-rzuciła,kiedy oczy chłopaka o mało nie wyleciały z orbit.To strasznie dużo pieniędzy.

-Czy jesteś gotowy spędzać z naszą córką całe dnie,a czasami nawet noce?-zapytała w duchu ciągle faworyzując 20 latka,jednak nie dawała po sobie tego znać,aby nie narobić chłopakowi nadziei.Jej mąż,jak już można było zauważyć jest bardzo surowy.

-Tak,oczywiście.Wiem na co się piszę i mam zamiar wywiązywać się ze swoich obowiązków.-mruknął chłopak coraz bardziej żałując,że tu przyszedł.Czuł się niekomfortowo.To jakieś pieprzone przesłuchanie?!

-Świetnie,na razie to koniec,poczekaj na korytarzu na naszą decyzję.-uśmiechnęła się puszczając mu oczko.Chłopak ostatni raz się żegnając udał się do wyjścia,kiedy głos kobiety sprawił,że ponownie zwrócił na nią uwagę.-Ach,zapomniałabym o najważniejszym.-mruknęła do siebie.-Justin,jeszcze raz  bardzo dziękuję za pomoc z torebką.W zamian mam tu coś dla ciebie.-uśmiechnęła się czule podając chłopakowi kawałek papieru,którym okazał się czek na 2000$.Czuł jak zjeżyły się jego włosy,te pieniądze bardzo by mu pomogły,jednak musiał unieść się honorem i ni przyjąć prezentu.

-Bardzo pani dziękuję,ale naprawdę nie mogę tego przyjąć.To zbyt dużo pieniędzy,a nie chcę,aby myślała pani,że pomogłem tylko ze względu pani pozycji społecznej i finansowej.-pan McCanzie prychnął na słowa,które opuściły usta chłopaka,przez co poczuł mocny nacisk szpilki na swoim bucie.Justin miał ochotę roześmiać się widząc jego minę,jednak musiał zachować powagę.W końcu potrzebuje tej pracy.Nie będzie z nim łatwo,pomyślał wywracając oczami.

-To tylko 2000$,to naprawdę nic,w końcu w tej torebce były wszystkie karty bankomatowe jak i czysta gotówka.Równie dobrze mogłeś ją zabrać i sam się nią zająć,lecz widać,że jesteś dobrym i uczciwym chłopakiem.-uśmiechnęła się ponownie.Justinowi przez myśl przeleciało,że ona próbuje go podrywać? W sumie wyglądała całkiem dobrze,ale była jakieś 15 lat starsza.Cholera,on nawet nigdy nie miał dziewczyny,co dopiero mówić o kobiecie.Poza tym brzydziły go związki z taką różnicą wieku.Uważał,że to chore.

-Ale proszę pani...-nie zdążył dokończyć,ponieważ kobieta przerwała mu w połowie zdania.

-Żadnego 'ale' Justin.Bierzesz i już.- lekko warknęła przez co chłopak lekko się przestraszył.N pozór taka łagodna kobieta.

Chłopak zrezygnowany westchnął,powoli sięgając po czek.Z jednej strony czuł jakby stracił swój honor,ale chwila,kto normalny nie wziąłby dwóch tysięcy za uratowanie torebki.W końcu ryzykował życiem.Zachichotał w podświadomości na ten dobór słów.Z drugiej strony jednak cieszył się,że będzie mógł pomóc rodzinie i spłacić rachunki.Kobieta uśmiechnęła się dumnie. -Bardzo pani dziękuję,to wiele dla mnie znaczy.- odezwał się chowając papier do kieszeni.Żegnając się raz jeszcze opuścił pomieszczenie po czym głośno wypuścił powietrze.

-Ciężko?-zapytała kobieta,która wcześniej wezwała go do biura.

-Taa.-pokiwał głowa wypuszczając głośno powietrze siadając na krześle,kiedy sekretarka podeszła do niego z uśmiechem.Po drodze rozpięła jeden guzik koszuli,kiedy chłopak akurat nie patrzył.Nic nie mówiąc podała mu karteczkę ze swoim numerem,następnie nachyliła się do jego ucha,przy czym pchając swoje piersi jak najbliżej jego twarzy,na co chłopak lekko się spiął.Nie był jakąś tam cnotką niewydymką,ale nie dziwcie mu się.Mimo,że wygląda jak wygląda nigdy nie miał dziewczyny,ani żadnego bliskiego kontaktu.Chyba,że liczy się buziak,którego zawsze dostawał od mamy lub przyjaciółki.

-Mieszkam sama,kończę o 21.Dzwoń kiedy chcesz.-mruknęła uwodzicielsko,przygryzając płatek jego ucha,na co spiął się jeszcze bardziej,a w jego gardle utworzyła się ogromna gula.To zabawne jaka miękka z niego cipa.Trzeba to zmienić,pomyślał.

Puszczając mu oczko odeszła świadomie kręcąc tyłkiem.Chłopak nie mógł uwierzyć co się właśnie stało.Jak nie szanującym się trzeba być ,żeby posunąć się do czegoś takiego? Pokręcił głowa z niedowierzaniem.Jeszcze nigdy nie spotkał się z taką sytuacją.

Wyrzucając karteczkę z numerem wyciągnął telefon,aby sprawdzić,która godzina.14:58.Mama pewnie się niecierpliwi.Miał być w domu przed 15.Szybko wystukał wiadomość,żeby nie czekała z obiadem,ponieważ trochę się spóźni.Chowając komórkę usłyszał otwieranie drzwi,po czym kogoś wywołującego jego imię i nazwisko.Zdenerwowany udał się do biura będąc przygotowanym na cokolwiek co miało się wydarzyć.

-Gratulację Justin.Od dziś jesteś ochroniarzem naszej córki.-uśmiechnęła się kobieta,kiedy do sali weszła młoda,złotowłosa piękność ubrana w piękną,zapewne drogą sukienkę.Justinowi zaparło dech w piersiach na jej widok.To będzie niezapomniana przygoda.

_______________________________________________________________

Wiiitam was z pierwszym rozdziałem !!!! *brawa*

Na razie nie mówi on praktycznie nic,jednak można go uznać za taki wstęp do naszej historii.Mam nadzieję,że będzie was dużo i będziecie komentować.
Starałam się pisać bardzo bogatym jak dla mnie słownictwem,nie wiem co wy sądzicie.Mam nadzieję,że wam się spodobał.

Jeśli macie jakieś pytania czy coś,to mój tt:
@PolBeliebers
i ask:
@PatkaXoXo

Komentujcie i wyrażajcie swoją opinię. :DD