Kobieta w średnim wieku ubrana w beżową marynarkę powolnym krokiem przemierzała najbogatsze ulice Nowego Jorku kierując się do wieżowca oddalonego o niecały kilometr,gdzie za 20 minut powinien rozpocząć się casting na ochroniarza córki najbogatszego małżeństwa w mieście;państwa McCanzie,właścicieli kilkunastu najlepszych hoteli na całym świecie,oraz agencji modelek w Paryżu.
Rozkoszując się świeżym powietrzem dźwięk telefonu dochodzącego z jej drogocennej,skórzanej torebki rozbrzmiał w jej uszach.Siadając na ławce wygrzebała komórkę,jednak za czym zdążyła odebrać torebka została wyrwana z jej posiadania.Kobieta spanikowana nie wiedząc co zrobić;zaczęła krzyczeć.Nie mogła stracić tej cennej rzeczy.Jej zawartość można było wycenić na dobre kilkanaście milionów;karty kredytowe,prawo jazdy,dowód osobisty,wszystkie najważniejsze dokumenty.W pewnym momencie otrząsając się,zauważyła,że człowiek,próbujący ją okraść leży teraz na trawniku,a nad nim klęczy mężczyzna okładający go pięściami.Kobieta szybko pobiegła w tamto miejsce po drodze dzwoniąc na pobliski posterunek policji.
-Trzymaj go chłopcze,policja już jest.-odezwała się po chwili widząc jak z radiowozu zaparkowanego kilkanaście metrów od nich wysiadają dwaj policjanci i kierują się w ich stronę.Chłopak widząc mężczyzn przekazał im złodzieja oddając torebkę właścicielce.
Wysportowany,młody,umięśniony...
(tu nie ma tatuaży,ale wiecie o co chodzi.)
-Proszę Pani?-rozmyślenia przerwał jej chłopak machając jej torebką przed oczami.
-Uhm,oh,tak,dziękuję ci bardzo.-uśmiechnęła się życzliwie.-Jesteś cały?-zapytała z troską,nie widząc nawet najmniejszego zadrapania na ciele chłopaka.
-Tak,jak widać,wszystko w porządku.- uśmiechnął się wskazując rękami na swoje ciało.W dodatku dobrze wychowany.
-To...ja już będę się zbierać.-powiedział po dłuższej chwili niezręcznej cisy,w której słychać było tylko ciche rozmowy policjantów.Kiedy chciał się odwrócić kobieta szybko chwyciła go za ramię.
-Zaczekaj chwilkę,mam dla ciebie pewną propozycję.-uśmiechnęła się triumfalnie,kiedy chłopak uniósł pytająco brwi.
~ * ~
-Pan Justin Bieber proszony do biura.- zawołała dość młoda,ciemnowłosa sekretarka,widząc zdenerwowanie chłopaka lekko się zaśmiała.Blondyn nie bardzo miał ochotę bawić się w niańkę,jednak wiedział,że państwo McCanzie to zamożni ludzie,a pieniądze były mu teraz bardzo potrzebne.Jedyną LEGALNĄ rzeczą,na której mógł zarabiać było śpiewanie pod różnymi budynkami,gdyż nikt nie chciał zatrudnić "małolata bez wykształcenia".Wycierając spocone dłonie o wierzch spodni wstał,po czym przeczesując palcami włosy udał się w miejsce wskazane przez sekretarkę.Zapukał lekko w drzwi,słysząc 'proszę' niepewnie nacisnął klamkę.
-Dzień Dobry.-przywitał się kulturalnie,pomimo,że kilka minut temu widział się z panią McCanzie,nie chciał wypaść źle przed jej mężem.W gruncie rzeczy potrzebował tej pracy.Cholera,on musiał dostać tę pracę!
-Usiądź proszę.-odrzekł pan McCanzie z powagą wypisaną na twarzy,jednak jego żona ciągle utrzymywała swój perfekcyjnie biały uśmiech.Ciekawe ile za niego dała?
-Przedstaw się.-powiedziała pisząc coś w notesie,kątem oka spoglądając na chłopaka.Przełykając nerwowo ślinę odpowiedział.-Nazywam się Justin Bieber i mam 20 lat.
-Uczysz się?-zadała kolejne pytanie.Dla chłopaka było to dość trudne pytanie,kochał sztukę i od zawsze chciał dostać się na studia z tym kierunkiem,jednak finanse jak i sprawy rodzinne nie pozwoliły mu na to.
Ciężko westchnął.-Przerwałem naukę 7 miesięcy temu z powodu problemów rodzinnych.Mój tata wyjechał ponownie na służbę do Afganistanu,więc teraz ja jestem jedynym mężczyzną w domu,nie licząc mojego 15 letniego brata,który nie jest dość inteligentny.-zachichotał chłopak na wyobrażenie sobie Jaxona jako potężnego mężczyznę.Zawsze był dla niego strasznie przesłodzony,jednak za to go kochał.
Ta wiadomość zaskoczyła małżeństwo,chociaż kobiecie w pewien sposób to zaimponowało.Widać było,że chłopakowi zależało na dobrobycie rodziny,a także na wychowaniu rodzeństwa we właściwy sposób.Pan McCanzie był jednak innego zdania,mianowicie sądził,że porzucenie szkoły i problemy rodzinne mogły sprowadzić go na nieodpowiednią drogę tzw.narkotyki,alkohol,a nawet kradzież.Nie chciał chuligana w swoim domu,zwłaszcza,kiedy miał przebywać z jego córką większość czasu.
-Czyli jesteś głowa rodziny?-zaśmiała się kobieta,na co chłopak jej zawtórował.
-Tak,można tak powiedzieć.
-To świetnie.-ponownie zapisała coś w notesie.-Jim,zadaj mu pytania, muszę wszystko udokumentować.-zwróciła się do męża szturchając go lekko.Ten tylko pokiwał głową.Więc ma na imię Jim.
-Bierzesz narkotyki?- zapytał szybko,lecz nie tracąc czasu chłopak odpowiedział w tym samym tempie.
-Nie.
Brałeś?
-Nigdy.
-Imprezujesz?
-Jestem zbyt zajęty domem i dorabianiem.Nie mam wielu znajomych.Uprzedzając pana kolejne pytanie;nie,nie piję.
-Miałeś problemy z policją,lub robisz coś nielegalnie? - uniósł brwi,przez co Justinowi od razu zachciało się śmiać.Aż na takiego wygląda? Dilerka czy bójki? Nigdy,został inaczej wychowany.
-Mam czystą kartę,nigdy nie złamałem prawa ani nie pracuję nielegalnie.To nie moja bajka.-rzucił szybko rozsiadając się wygodnie na krzesełku.To może trochę potrwać.
-Dlaczego mam ci uwierzyć? -zapytał podejrzliwie na co żona pacnęła go lekko w głowę.
-Proszę srawdzić w kartotece policyjnej.-odpowiedział za czym pani McCanzie mogła coś dodać i uśmiechnął się dumnie.Nic na niego nie ma.
-Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się coś ukraść?
-Jim!- zwróciła mu uwagę żona,jednak ten ją zignorował oczekując odpowiedzi.
-W 2 klasie ukradłem cukierka ze sklepu.-mężczyzna podniósł brwi wyczekując na dalszy ciąg.-Miałem takie poczucie winy,że oddałem dwa.-uśmiechnął się na stare wspomnienia z dzieciństwa.
-Daj już spokój Jim.-westchnęła zirytowana pytaniami męża kobieta.Nie sądziła,że będzie on aż tak bardzo podejrzliwy.-Więc Justin,podstawowe pytanie.W przypadku,gdyby coś zagrażało życie naszej córki,co oczywiście raczej się nie zdarzy,ale wiesz,okup i te sprawy.-pokiwał głowa na znak,że rozumie.-Czy jesteś gotowy poświęcić zdrowie,a nawet życie dla dobra naszej córki?-chłopak zaczerpnął mocno powietrza na drugą część jej wypowiedzi.Po dłuższej chwili pokiwał głowa i niepewnie odpowiedział.-Tak,jednak muszę mieć pewność,że moja rodzina będzie miała w tym zysk.
-To oczywiste,jeśli dostaniesz tę pracę zostaniesz ubezpieczony na 900 tysięcy dolarów.-rzuciła,kiedy oczy chłopaka o mało nie wyleciały z orbit.To strasznie dużo pieniędzy.
-Czy jesteś gotowy spędzać z naszą córką całe dnie,a czasami nawet noce?-zapytała w duchu ciągle faworyzując 20 latka,jednak nie dawała po sobie tego znać,aby nie narobić chłopakowi nadziei.Jej mąż,jak już można było zauważyć jest bardzo surowy.
-Tak,oczywiście.Wiem na co się piszę i mam zamiar wywiązywać się ze swoich obowiązków.-mruknął chłopak coraz bardziej żałując,że tu przyszedł.Czuł się niekomfortowo.To jakieś pieprzone przesłuchanie?!
-Świetnie,na razie to koniec,poczekaj na korytarzu na naszą decyzję.-uśmiechnęła się puszczając mu oczko.Chłopak ostatni raz się żegnając udał się do wyjścia,kiedy głos kobiety sprawił,że ponownie zwrócił na nią uwagę.-Ach,zapomniałabym o najważniejszym.-mruknęła do siebie.-Justin,jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc z torebką.W zamian mam tu coś dla ciebie.-uśmiechnęła się czule podając chłopakowi kawałek papieru,którym okazał się czek na 2000$.Czuł jak zjeżyły się jego włosy,te pieniądze bardzo by mu pomogły,jednak musiał unieść się honorem i ni przyjąć prezentu.
-Bardzo pani dziękuję,ale naprawdę nie mogę tego przyjąć.To zbyt dużo pieniędzy,a nie chcę,aby myślała pani,że pomogłem tylko ze względu pani pozycji społecznej i finansowej.-pan McCanzie prychnął na słowa,które opuściły usta chłopaka,przez co poczuł mocny nacisk szpilki na swoim bucie.Justin miał ochotę roześmiać się widząc jego minę,jednak musiał zachować powagę.W końcu potrzebuje tej pracy.Nie będzie z nim łatwo,pomyślał wywracając oczami.
-To tylko 2000$,to naprawdę nic,w końcu w tej torebce były wszystkie karty bankomatowe jak i czysta gotówka.Równie dobrze mogłeś ją zabrać i sam się nią zająć,lecz widać,że jesteś dobrym i uczciwym chłopakiem.-uśmiechnęła się ponownie.Justinowi przez myśl przeleciało,że ona próbuje go podrywać? W sumie wyglądała całkiem dobrze,ale była jakieś 15 lat starsza.Cholera,on nawet nigdy nie miał dziewczyny,co dopiero mówić o kobiecie.Poza tym brzydziły go związki z taką różnicą wieku.Uważał,że to chore.
-Ale proszę pani...-nie zdążył dokończyć,ponieważ kobieta przerwała mu w połowie zdania.
-Żadnego 'ale' Justin.Bierzesz i już.- lekko warknęła przez co chłopak lekko się przestraszył.N pozór taka łagodna kobieta.
Chłopak zrezygnowany westchnął,powoli sięgając po czek.Z jednej strony czuł jakby stracił swój honor,ale chwila,kto normalny nie wziąłby dwóch tysięcy za uratowanie torebki.W końcu ryzykował życiem.Zachichotał w podświadomości na ten dobór słów.Z drugiej strony jednak cieszył się,że będzie mógł pomóc rodzinie i spłacić rachunki.Kobieta uśmiechnęła się dumnie. -Bardzo pani dziękuję,to wiele dla mnie znaczy.- odezwał się chowając papier do kieszeni.Żegnając się raz jeszcze opuścił pomieszczenie po czym głośno wypuścił powietrze.
-Ciężko?-zapytała kobieta,która wcześniej wezwała go do biura.
-Taa.-pokiwał głowa wypuszczając głośno powietrze siadając na krześle,kiedy sekretarka podeszła do niego z uśmiechem.Po drodze rozpięła jeden guzik koszuli,kiedy chłopak akurat nie patrzył.Nic nie mówiąc podała mu karteczkę ze swoim numerem,następnie nachyliła się do jego ucha,przy czym pchając swoje piersi jak najbliżej jego twarzy,na co chłopak lekko się spiął.Nie był jakąś tam cnotką niewydymką,ale nie dziwcie mu się.Mimo,że wygląda jak wygląda nigdy nie miał dziewczyny,ani żadnego bliskiego kontaktu.Chyba,że liczy się buziak,którego zawsze dostawał od mamy lub przyjaciółki.
-Mieszkam sama,kończę o 21.Dzwoń kiedy chcesz.-mruknęła uwodzicielsko,przygryzając płatek jego ucha,na co spiął się jeszcze bardziej,a w jego gardle utworzyła się ogromna gula.To zabawne jaka miękka z niego cipa.Trzeba to zmienić,pomyślał.
Puszczając mu oczko odeszła świadomie kręcąc tyłkiem.Chłopak nie mógł uwierzyć co się właśnie stało.Jak nie szanującym się trzeba być ,żeby posunąć się do czegoś takiego? Pokręcił głowa z niedowierzaniem.Jeszcze nigdy nie spotkał się z taką sytuacją.
Wyrzucając karteczkę z numerem wyciągnął telefon,aby sprawdzić,która godzina.14:58.Mama pewnie się niecierpliwi.Miał być w domu przed 15.Szybko wystukał wiadomość,żeby nie czekała z obiadem,ponieważ trochę się spóźni.Chowając komórkę usłyszał otwieranie drzwi,po czym kogoś wywołującego jego imię i nazwisko.Zdenerwowany udał się do biura będąc przygotowanym na cokolwiek co miało się wydarzyć.
-Gratulację Justin.Od dziś jesteś ochroniarzem naszej córki.-uśmiechnęła się kobieta,kiedy do sali weszła młoda,złotowłosa piękność ubrana w piękną,zapewne drogą sukienkę.Justinowi zaparło dech w piersiach na jej widok.To będzie niezapomniana przygoda.
_______________________________________________________________
Wiiitam was z pierwszym rozdziałem !!!! *brawa*
Na razie nie mówi on praktycznie nic,jednak można go uznać za taki wstęp do naszej historii.Mam nadzieję,że będzie was dużo i będziecie komentować.
Starałam się pisać bardzo bogatym jak dla mnie słownictwem,nie wiem co wy sądzicie.Mam nadzieję,że wam się spodobał.
Jeśli macie jakieś pytania czy coś,to mój tt:
@PolBeliebers
i ask:
@PatkaXoXo
Komentujcie i wyrażajcie swoją opinię. :DD
Nareszcie jest rozdział jak ja na niego czekałam omg :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
Czekam nn
Chcę więcej. Zdecydowanie. Czekam na następny! x
OdpowiedzUsuń